Witajcie,
jak Wam mijają pierwsze dni jesieni? Ja już walczę z przeziębieniem;) Ale przynajmniej znalazłam chwilkę żeby nadrobić zaległości na blogu.
Jakiś czas temu udało mi się załapać do testów miodowego masełka od The Body Shop. Nastąpiła wówczas lawina recenzji tego produktu. Mam nadzieję,że nie zanudzę Was swoimi przemyśleniami na temat tego produktu:)
Do testów otrzymałam małe (50ml) opakowanie masełka. Z racji tego,że nie jest to pełnowymiarowe opakowanie, podzielę się z Wami moim wrażeniem po zużyciu powyższego opakowania.
Na dobry początek skład, z którym pewnie chcecie się zapoznać:
Moja opinia:
Na wstępie muszę przyznać,że lubię masełka od The Body Shop. Moim ulubieńcem jest masło imbirowe,do którego mam słabość.Szkoda,że należy do serii limitowanej. A może dlatego tak bardzo je sobie cenię?
Jak się sprawdziło masełko z miodem? Kosmetyk na pewno dobrze nawilża i szybko się wchłania, co nie zawsze towarzyszy tego typu produktom. Wspomniane masło imbirowe wchłania się znacznie dłużej. Masło ma ładny zapach, jednak dla niektórych może się okazać zbyt intensywny. Mnie po pewnym czasie już męczył. Dlatego przed ewentualnym zakupem radzę Wam sprawdzić czy nie jest dla Was za mocny. Masełko sprawdza się jako kosmetyk do pielęgnacji. Zdziwiłam się jedynie,że tytułowy miód znajduje się tak daleko w składzie.
Wydaje mi się,że nie zakupiłabym pełnowymiarowego produktu. Kosmetyki TBS trochę kosztują więc jeśli decyduję się na zakup to raczej wybieram produkty, które mi "zaimponują". Mimo,że lubię masła tej firmy, wersja z miodem mnie nie powaliła na kolana. Owszem, dobrze nawilża,ale za taką cenę chciałoby się używać produktu, którego zapach jest przyjemny a nie męczący.
A co Wy sądzicie o nowym produkcie z linii Honeymania?